Wspomnienia Mariana Obsta
Marian Obst <1963-1968>
Zjazd klasowy
Była wiosna 1983 r., gdy z dziećmi pojechałem na wycieczkę do Mojej Woli,
chciałem im pokazać, gdzie mieszkałem w internacie przez 5 lat, gdy byłem uczniem
Technikum Leśnego.
Najmłodsza córka, po powrocie do domu mówiła, że była w "Taty Woli".
Obudziły się wspomnienia. Ochota spotkania z profesorami, koleżankami i kolegami była ogromna.
Spotykałem się wcześniej z Elą i Teodorem Knychałą. Zaprosiłem Ich do siebie
do domu. Przy lampce dobrego wina narodziło się postanowienie o zorganizowaniu spotkania klasowego.
Był to maj - 15 lat po ukończeniu szkoły.
Trzeba było działać szybko by zdążyć na 15 lecie.
Udałem się do Mojej Woli.
Technikum Leśnego już tam nie było - wcześniej zostało zlikwidowane.
Działał tam Ośrodek Doskonalenia Zawodowego Leśników.
Kierował tym ośrodkiem nasz były wychowawca klasy, profesor Wacław Junik.
Myślałem, że da się to wszystko szybciej załatwić.
Po pierwszej rozmowie z prof. Junikiem załamałem się.
Przedstawił mi dużo spraw, które należy załatwić. Powiedział również, że nie
jestem pierwszą osobą, która chciała zorganizować zjazd.
Poprzednikom nie udało się.
Najważniejszymi sprawami do załatwienia było:
- uzyskanie zezwolenia na zorganizowanie spotkania klasowego w Pałacu w
Mojej Woli w Dyrekcji Okręgowej Lasów Państwowych w Poznaniu,
- uzyskanie zgody Straży Pożarnej (z uwagi na konstrukcję drewnianą
budynku).
Ponadto brak było w Ośrodku Doskonalenia Zawodowego adresów byłych absolwentów mojej klasy.
W Mojej Woli spotkałem kolegę z klasy Gerharda Dobrasa, który pracował
w Ośrodku Doskonalenia Zawodowego jako wykładowca.
Poprosiłem go o pomoc - nie odmówił.
Dał mi adres do Teresy Sternal (Nieruchalskiej).
Staszek Mruk mieszkał w Ostrowie Wlkp. , więc adres znałem.
Latem 1983 roku zaprosiłem wszystkich do siebie do domu.
Powstał komitet inicjujący Zjazd Absolwentów Technikum Leśnego w Mojej
Woli, rocznika 1968, klasy V a.
Najważniejsze było przekonać prof. Wacława Junika o celowości takiego spotkania
i żeby poparł naszą inicjatywę.
Nasz były wychowawca wyraził poparcie, ale zaznaczył, że za wszystko bierze
odpowiedzialność komitet inicjujący.
Ja, Teodor i Gerhard udaliśmy się do Dyrekcji Okręgowej Lasów Państwowych
w Poznaniu, gdzie uzyskaliśmy zgodę na zorganizowanie Zjazdu w Pałacu, pod warunkiem,
że załatwimy pozwolenie w Straży Pożarnej.
Ja, swoim podpisem na piśmie do Straży Pożarnej, wziąłem odpowiedzialność na siebie.
Z tableau spisaliśmy absolwentów naszej klasy.
Część adresów uzyskaliśmy w kontaktach osobistych, natomiast sporą część adresów ustaliłem
poprzez Centralne Biuro Adresowe w Warszawie.
Cieszyłem się, że pomysł mój chwycił i prawie cała klasa odpowiedziała na apel. Każdemu,
z którym mieliśmy kontakt, czy to listowny, czy telefoniczny
proponowaliśmy, aby dołączyli do naszych działań, by zjazd doszedł do skutku.
No i udało się.
Dnia 1 września w sobotę 1984 roku o godzinie 11 rozpoczęło się Spotkanie
Absolwentów w auli Pałacu.
Był to pierwszy zjazd Absolwentów Technikum Leśnego w Mojej Woli.
Nigdy nie zapomnę tego spotkania.
Było to coś wspaniałego, chociaż odbyło się z rocznym opóźnieniem.
Obecnością zaszczycili profesorowie - dyr. Dionizy Wiatr, wychowawca klasy Wacław Junik z żoną,
kierownik internatu Zofia Kozak, Joachim Zaprzalski, Wojciech Biegański, kierownik internatu w latach końcowych - Pusiak.
W spotkaniu nie uczestniczył ze względu na stan zdrowia dyrektor Zenon Adamczewski,
do którego udali się organizatorzy Zjazdu Teresa,
Gerhard i ja z kwiatami i szczerymi życzeniami powrotu do zdrowia od wszystkich uczestników spotkania.
Do białego rana przygrywał nam zespół muzyczny z Sośni, a o nasze żołądki
zadbały dawne kucharki z naszego internatu.
Byliśmy znowu razem (starsi).
Z dziecięcą radością w obecności swoich współmałżonków oraz profesorów, odżyły
wspomnienia z dawnych lat.
Każdy z nas przeżywał to spotkanie indywidualnie.
Nie sposób wszystko opisać.
Poznawaliśmy się na nowo. Poznawaliśmy swoje rodziny, drogi
po których szliśmy po ukończeniu szkoły.
Było też światełko nowej drogi po której pójdziemy i nie będziemy zapominać o sobie.
Teraz, gdy otwieram album ze zdjęciami z tego pierwszego spotkania, jestem
dumny, że po tylu latach nie zapominamy o sobie.
Były Zjazdy w Puszczykowie, w Gołuchowie.
Jednak żadne miejsce nie zastąpi nam Mojej Woli, miejsca, gdzie upłynęło nam
5 lat życia.
Na spotkaniu klasowym w Gołuchowie padła propozycja Macieja Kucharskiego,
aby spotykać się co roku w pierwszą sobotę września w Mojej Woli.
Pomysł chwycił i tak co roku spotykamy się, raz w mniejszym, raz w większym gronie.
W 2006 roku doszło do Zjazdu wszystkich roczników Absolwentów Technikum
Leśnego.
Chciałem również uczestniczyć w tym spotkaniu, lecz zmogła mnie choroba
i zamiast na spotkanie szkolne udałem się do szpitala.
Całym sercem i myślami byłem z uczestnikami tego Zjazdu.
Marian Obst Ostrów Wkp. 2008
« poprzednia | następna » |
---|
Poprawiony (poniedziałek, 22 listopada 2010 23:23)