Wspomnienia Danuty Wąsiewicz
Wspomnienia Danuty Wąsiewicz <1951-1955>
Wiele lat minęło od rozstania ze szkołą.
Zdarzenia lepsze i gorsze uległy w pamięci zatarciu i wydają się być mniej ważne niż przed pięćdziesięciu laty.
Postaram się przywołać małą cząstkę przeżyć z tamtych lat.
W pierwszych latach po II wojnie światowej istniała tendencja do zastępowania zawodów zdominowanych przez mężczyzn pracą kobiet.
Ministerstwo Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego utworzyło od września 1951 roku Technikum Leśne w Mojej Woli.
Była to szkoła wyłącznie dla dziewcząt, przygotowująca do pracy w leśnictwie.
Warunkiem przyjęcia do technikum było świadectwo ukończenia 7 klas szkoły podstawowej i zdanie egzaminu wstępnego.
Po egzaminach wstępnych utworzono dwie równoległa klasy pierwsze.
Zajęcia odbywały się w zamku, w którym również znajdował się internat.
Ludność miejscowa nazywała uczennice "pannami z zamku".
Pod koniec roku szkolnego, wiosną roku 1952, odbyła się uroczystość nadania szkole imienia ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta.
Przyjechała delegacja z Ministerstwa Leśnictwa oraz redaktor "Lasu Polskiego".
W odświętnie udekorowanym zamku odbyła się akademia z występami artystycznymi.
Grono pedagogiczne i uczennice wystąpiły w mundurkach leśnych uszytych specjalnie na tę uroczystość.
Poza lekcjami miałyśmy również zajęcia praktyczne w lesie, na które chodziłyśmy pieszo lub jeżdziłyśmy samochodem ciężarowym znajdującym się w posiadaniu szkoły.
Zajęcia praktyczne obejmowały; siew sosny na powierzchniach pozrębowych, odnowienia i zalesienia,
prace w szkółce, ścinkę drzew, korowanie kopalniaków, ustawianie stosów drewna,
udział w polowaniach na zające w charakterze nagonki.
W szkole działał chór, który występował na uroczystościach szkolnych i pozaszkolnych.
Brał on udział w konkursie chórów szkół średnich, w Filharmonii Poznańskiej, zajmując zaszczytne II miejsce.
Na terenie szkoły działał również zespół artystyczny i taneczny występujący w szkole i pobliskich miejscowościach.
Chętnie grałyśmy w piłkę.
Drużyna siatkarek po wygranym meczu z LO w Ostrowie, wygrywała mecze w Poznaniu, Sopocie, Łodzi i Krakowie.
We wrześniu 1953 roku odbyły się zawody koła sportowego "Zryw" w biegach na różnych dystansach,
skoku wzwyż i w dal, rzucie dyskiem, pchnięciu kulą.
Zorganizowano też wyścigi rowerowe.
Zawody zakończyły się rozdaniem dyplomów trzem najlepszym zawodnikom z każdej dyscypliny.
W szkole organizowano róznego rodzaju kursy; masowego szkolenia sanitariuszek II stopnia,
wszechnicy radiowej, przysposobienia wojskowego dla instruktorów I stopnia.
Zajęcia dodatkowe często odbywały się w niedzielę po śniadaniu.
W czasie wakacji w 1953 w ramach "Służby Polsce" pracowałyśmy w PGR przy żniwach.
Przed zakończeniem trzeciej [lub czwartej] klasy byłyśmy z gronem pedagogicznym na wspaniałej wycieczce w Sudetach -
na Śnieżce, przy Wodospadzie Szklarka, zwiedziłyśmy kościółek Wang.
Następnie przejechałyśmy pociągiem do Krakowa.
Po pobycie na Wawelu, w Sukiennicach, Kościele Mariackim i obejrzeniu miasta udałyśmy się do Zakopanego.
Wjechałyśmy na Gubałówkę i kolejką linową na Kasprowy Wierch.
Odbyłyśmy piesze wycieczki na Giewont i do Doliny Pięciu Stawów.
Zdarzenie, które najbardziej utkwiło mi w pamięci, to pożar dawnego młyna wodnego na rzece Młyńska Woda,
gdzie mieściła się elektrownia wodna i mieszkanie ogrodnika.
Pożar powstał od iskry jadącego ciągnika, która zapaliła drewniany dach pokryty papą.
Do zamku przybiegł ogrodnik z informacją, że się pali.
Wszystkie uczennice pobiegły na ratunek.
W ciągu kilku minut wyniesiono wszystko z mieszkania ogrodnika pozostawiając gołe ściany.
W piwnicy, od strony wsi, były zmagazynowane beczki używane do przechowywania żywicy, które również zostały wyniesione na zewnątrz.
Szkoła posiadała pompę spalinową.
Przywieziono ją szkolnym samochodem i natychmiast zaczęto gasić pożar.
Po chwili przyjechał wóz konny z Sośni z ręczną pompą gaśniczą.
Pompę tą też obsługiwały uczennice ponieważ przyjechało za mało strażaków.
Pompowanie wody odbywało się za pomocą dżwigni z uchwytami po obu stronach.
Była to wyjątkowo ciężka praca.
Kiedy przyjechała straż z Odolanowa, było już tak póżno, że palił się cały dach.
Po czterech latach nauki i zdaniu egzaminu dojrzałości pierwsze absolwentki Technikum Leśnego im. Bolesława Bieruta w Mojej Woli
otrzymały świadectwo ukończenia szkoły i tytuł technika leśnego z prawem wstępu na wyższe uczelnie.
Jednocześnie ze świaectwem otrzymałyśmy nakaz pracy lub zwolnienia z nakazu dla tych,
które składały podania o przyjęcie na wyższą uczelnię.
Na uroczystość zakończenia roku szkolnego przyjechali rodzice, rodzeństwo, a nawet dalsi krewni.
Po występach artystycznych i uroczystym obiedzie rozpoczęła się, trwająca do samego rana, zabawa taneczna.
Rano pożegnaniom nie było końca,
a póżniej rozjechałyśmy się po terenie całej Polski od zachodu po wschód i od morza aż do gór.
------------------------
...przedruk pochodzi z książki "Nauka poszła w las..."...
« poprzednia | następna » |
---|
Poprawiony (środa, 17 listopada 2010 17:07)