Witam mojowolczyków! Umieszczam ten przekomponowany nieco z PDF do WORDA artykuł, z
Głosu Lasu” z marca br., w tym właśnie Temacie, albowiem dawna i dzisiejsza historia Margonina jest niezwykle podobna do historii pałacyku i parku w Mojej Woli.
Poza tym, Technikum Leśne w Margoninie ukończył przecież nasz Dyrektor, Pan Zenon Adamczewski.
p.s. zdjęcie pałacu w Margoninie ściągnąłem z netu, bo oryginalnego z artykułu nie dało się skopiować.
Administrator „Jaszczur”.
Link do strony z pełnym artykułem napisanym i okraszonym fotkami przez Pana Marka Kwiatkowskiego -
http://www.lasy.gov.pl/prasa-lesna/glos ... asu-3-2013***************
Był Margonin…Zaraz po wyzwoleniu Wielkopolski, w marcu 1945 roku, wznowiła działalność przedwojenna szkoła leśna w Margoninie.
Istniała jeszcze tylko dwanaście lat, ale jej kult trwa.
Załącznik:
margonin.jpg [ 10.23 KiB | Przeglądane 58994 razy ]
Marzec 2013 | Głos Lasu | 39
Zostało nas już tylko trzech z klasy, która jako pierwsza po wojnie ukończyła margonińskie gimnazjum leśne – mówi Zenon Adamczewski, emerytowany dyrektor technikum leśnego w Mojej Woli, które także uległo likwidacji.
Z pozostałymi dwoma kolegami – Tadeuszem Haufą, naukowcem z poznańskiego Instytutu Technologii Drewna, i Stefanem Kubisem, byłym leśniczym z Nadleśnictwa Antonin – stara się spotykać, jak tylko siły pozwalają.
Margonin był pierwszy. Wszystkich przybyłych do leśnego gimnazjum witał jego dyrektor Witold Aleksander Łuczkiewicz, który pełnił tę funkcję także w przedwojennej Państwowej Szkole dla Leśniczych.
Powstała ona w 1921 roku jako pierwsza z analogicznych placówek, które utworzono także w Zagórzu, Bolechowie, Cieszynie i Białowieży.
Mieściła się w pałacu Skórzewskich, przebudowanym w połowie XIX wieku przez niemieckich właścicieli – a znanym z tego, że Józef Wybicki brał w nim ślub.
Polska szkoła miała swoją pruską poprzedniczkę, w której przed I wojną światową przyuczano podoficerów do pełnienia służby leśnej.
Witold A. Łuczkiewicz był absolwentem Wyższej Szkoły Lasowej we Lwowie, w której studiował z przerwami na obronę tego miasta w szeregach „orląt” oraz udział w powstaniach śląskich. Prasa leśna publikowała jego liczne artykuły. Napisał też kilka fachowych podręczników, z których najbardziej znanym był „Przewodnik dla leśniczych”.
Szkoła margonińska z rocznej stała się dwuletnią i powstał w niej samorząd – Koło Uczniów. Podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu pokazano
wykonane przez nich modele urządzeń i budowli z zagospodarowania i ochrony górskich lasów.
W dziesiątą rocznicę powstania szkoły uczniowie ufundowali jej sztandar, a w holu pałacu wmurowano pamiątkową tablicę.
Dyrektor tak później opisywał swoją pracę z młodzieżą: „W szkole, która jest internatową, o rygorze półwojskowym, połączenie zasady selekcji, wychowania w pracy praktycznej i duchu polskim dawało nie tylko materiał karny i przydatny w służbie leśnej, ale również element obywatelsko wyrobiony pod względem jedności i współpracy. I co szczególnie należałoby podkreślić, to to, że ani uczniowie, ani absolwenci nie stawiali nigdy zagadnień materialnych wyżej od zawodowych”.
W latach trzydziestych Witold A. Łuczkiewicz odbył kilka służbowych podróży za granicę, gdzie zapoznawał się z tamtejszym szkolnictwem leśnym. Zebranych doświadczeń nie zdążył jednak spożytkować, gdyż niebawem wybuchła wojna. Został leśniczym pod Koniecpolem.
W okolicy działał oddział partyzancki AK dowodzony przez „Andrzeja”.
Kiedy nawiązali współpracę, okazało się, że to nauczyciel z Margonina – Florian Budniak.
Nic nie będzie tak jak kiedyś…Po wojnie obaj wrócili do swojej pracy.
Przybył też Leon Pertek uczący w szkole od początku, który jako powstaniec wielkopolski przez całą okupację więziony był w Forcie VII w Poznaniu. Wrócił katecheta, ks. Teodor Karczmarek, i leśniczy z Nadleśnictwa Margonin – Franciszek Musiał, wojak, wcielony do kajzerowskiej marynarki, który walczył w powstaniu wielkopolskim, wojnie 1920 roku, a przez kilka lat był „gospodarzem” internatu. Pewnego dnia dyrektor oznajmił, że odnalazł się szkolny sztandar, ale nie chciał nic mówić o okolicznościach tego zdarzenia, więc zapewne sam ukrył go we wrześniu 1939 roku.
Wszystko miało być tak jak przed wojną.
Uczniowie znów zaczęli wieść „klasztorne” życie. Dni rozpoczynane trąbieniem na pobudkę i poranną „zaprawą”, a kończące się capstrzykiem.
Nauka, remonty i naprawy, sprzątanie, rąbanie drewna, palenie w piecach, chleb z białym serem na śniadania i kolacje,
praktyki w lesie, udział w polowaniach, apele z odmawianiem modlitwy, a w niedziele wymarsz czwórkami do kościoła. Znowu ruszyło Koło Uczniów, a w nim sekcja skryptowa, która powielała maszynopisy powstałe z fragmentów podręczników, ale też wydawała pismo „Młody Las”; sekcja fotograficzna, przyrodnicza, sportowa, muzyczna… Na wyposażeniu szkoły było pianino, epidiaskop, aparat fotograficzny „Exacta”, ciemnia z powiększalnikiem, powielacz i komplet rylców do sporządzania ilustracji na woskowych matrycach oraz dwa samochody i motocykl z demobilu.
W czerwcu 1946 roku wyruszono na wycieczkę po Pomorzu, docierając aż do Łeby, a we wrześniu tego samego roku
w Sudety. Z każdego dnia w podróży sporządzano sprawozdania, które także wydawano w postaci skryptów, jako że podczas wycieczki zwracano uwagę na zagadnienia zawodowe.
– Pamiętam, że nasz dyrektor chwalił rozmaite aspekty gospodarki leśnej na poniemieckich terenach, co wzbudzało nasz opór, bo o naszych niedawnych prześladowcach mieliśmy przecież jak najgorsze zdanie – wspomina Zenon Adamczewski.
W następnych dwóch latach uczniowie odwiedzili jeszcze Góry Świętokrzyskie, Tatry, Pieniny, Puszczę Białowieską i Mazury.
W dwudziestą piątą rocznicę założenia szkoły „Młody Las” wydrukował dyrektorski artykuł: „Nie jest ważne to, że szkoła ta tak długo już istnieje i uchowała się przez wojnę.
Nie jest nawet ważne to, że o każdą duszę prawdziwego leśnika walczono tu nieraz z nim samym, z jego wygodą, nawykami, wychowując go; nie jest wreszcie ważne, że o utrzymanie szkoły trzeba było pracą nauczycieli i uczniów walczyć. Ważne jest to, że szkoła może się chlubić wynikami pracy swych wychowanków.
Cieszy nas myśl, że w naszej szkole będą pracować nasi następcy dla dobra lasów i Ojczyzny”.
Ważne jest to, że szkoła może się chlubić wynikami pracy swych wychowanków. Cieszy nas myśl, że w naszej szkole będą pracować nasi następcy dla dobra lasów i Ojczyzny
Witold A. Łuczkiewicz
40 | głos lasu | Marzec 2013
Jeszcze przed rozpoczęciem czwartego roku szkolnego na skutek nacisków aktywistów PPR Witold A. Łuczkiewicz został usunięty ze szkoły, jako „nieodpowiedni wychowawca młodzieży”, „wyraźny reakcjonista” i „gnębiciel ludu pracującego”. Wraz z nim zniknęły z programu nauczania lekcje języka angielskiego, które były jego konikiem.
Pozostało mu jeszcze pełnione równolegle stanowisko nadleśniczego Nadleśnictwa Margonin. A że – jak napisał „Sylwan” – był „jednym z pierwszych praktyków krzewiących bezzrębówkę”, która wówczas miała zostać powszechnie wprowadzona, przez kolejny rok pracował również jako „instruktor nowych metod gospodarowania”. W sierpniu 1949 roku, podczas wędrówki po Tatrach zabił się, spadając w przepaść. Pół roku wcześniej był świadkiem rozżalenia uczniów Margonina, których przeniesiono do nowego liceum leśnego w Rogozińcu.
W tym samym czasie partyjni notable, którzy z PPR przeszli do PZPR, zmusili do odejścia z pracy nauczycieli Tadeusza Ojaka i Jerzego Ramma oraz „gospodarza” Bolesława Łagodę, absolwenta z 1936 roku. Leona Pertka skierowano na emeryturę. Ks. Teodor Karczmarek wyjechał, a Florian Budniak przeniósł się do Trzcianki, gdzie organizował leśny transport, aż do momentu aresztowania i skazania go w stalinowskim procesie na więzienie, z którego wyszedł dopiero w 1956 roku.
Koniec przedwojennych porządków przypieczętowało tajemnicze zaginięcie jej niedawno odzyskanego sztandaru.
W 1952 roku, w rocznicę rewolucji październikowej szkoła otrzymała nowy sztandar – już bez Matki Boskiej i pracy – cześć!”.
Stała się liceum, a potem technikum leśnym, które jednak zostało zamknięte pięć lat później.
W pałacu zaczęto organizować rozmaite kursy, efemeryczne zawodówki dla pracujących, wreszcie urządzono OHP, którego „junacy” zniszczyli wiszące na ścianach przedwojenne tableau i wiele pomocy naukowych.
Po tym okresie Nadleśnictwo Podanin, do którego włączono Nadleśnictwo Margonin wraz z pałacem, postanowiło przeprowadzić w nim gruntowny remont. Rezultat był tak dobry, że w 1987 roku Jerzy Tarkowski, ówczesny nadleśniczy, odebrał nagrodę państwową dla najlepszego użytkownika obiektu zabytkowego.
Pałac, jako ośrodek leśny, stał się miejscem szkoleń i konferencji.
Z powrotem w szkole Rok później odbywał się zjazd leśników - kombatantów w Lasach Janowskich. Tam rozeszła się wiadomość, że władze leśne chcą uhonorować zmarłego niedawno wiceministra leśnictwa Zbigniewa Nocznickiego, absolwenta Margonina z 1950 roku, wmurowaniem w pałacu pamiątkowej tablicy.
Zenon Adamczewski przypomniał wówczas o postaci Witolda A. Łuczkiewicza, któremu upamiętnienie należy się przede wszystkim z racji zasług dla szkoły i krzywdy, jaka go spotkała.
Kilka miesięcy później odsłonięto obie tablice, a w margonińskim pałacu odbył się zjazd absolwentów. Przybyło 152 byłych uczniów – 33 z nich ukończyło szkołę przed wojną, w tym dwóch w pierwszym roku jej istnienia – Leonard
Zieliński i Józef Chwirot, który był także swego czasu „gospodarzem” internatu, a po wojnie do 1970 roku leśniczym w Nadleśnictwie Sieraków.
W 1992 roku margonińczycy – absolwenci gimnazjum – doprowadzili do wmurowania kolejnej pamiątkowej tablicy – tym razem w celu uczczenia Leona Pertka. Przypomniano jego powiedzenie z lekcji rybactwa, że „tylko śnięta ryba płynie z prądem”, co uczniowie odczytywali jako zachętę do krytycyzmu wobec „nowych porządków”.
W pałacu urządzono „izbę tradycji”, gdzie eksponowano album z ponad pół tysiącem zdjęć z życia szkoły z lat 1924–1948, egzemplarze „Młodego Lasu”, fachowe książki z dziedziny leśnictwa i inne szkolne dokumenty nadsyłane przez byłych uczniów.
W 1994 roku odbył się w Margoninie kolejny zjazd absolwentów z okazji nadania ośrodkowi leśnemu imienia Witolda A. Łuczkiewicza.
Tablicę z tą nazwą ufundowali uczniowie pamiętający dyrektora, w tym pięciu sprzed wojny – Józef Chwirot, Zygmunt Górski, Edmund Kayser, Leonard Zieliński i Mieczysław Żurowski.
W 1996 roku, na zakończenie kolejnego trzydniowego spotkania w Margoninie uchwalono, że następny zjazd musi się odbyć jak najrychlej i powinien być dłuższy, bo „nie zdążyliśmy dobrze pogadać”.
W powstałej w międzyczasie „pamiątkowej księdze pałacu” Witold Wójcikowski wpisał taką uwagę: „Ludzie, pokażcie mi rodzinę, która tak jak ci koledzy pragnie wspólnego spotkania!”
Zjazdy byłych gimnazjalistów zaczęły się odbywać co roku w różnych miejscach. Razem odbywali krótkie wycieczki, a z każdego takiego spotkania Adam Tadeusz Dorcz, były nadleśniczy Nadleśnictwa Żywiec i inspektor w Okręgowym Zarządzie LP w Krakowie, a kiedyś ilustrator sekcji skryptowej, pisał – tak jak w szkole – sprawozdania.
Tradycję ogólnych zjazdów margonińczyków podjął Gabriel Czekała, który ukończył technikum leśne w 1956 roku.
Założył Koło Absolwentów i Przyjaciół Szkół Leśnych w Margoninie, które liczy prawie stu członków.
Co dalej?W ostatnich latach pałac zaczął niszczeć za sprawą przeciekającego pokrycia dachowego.
Wykonano projekt remontu i modernizacji. Koszt przedsięwzięcia okazał się jednak tak wysoki, że RDLP w Pile nie zdecydowała się na rozpoczęcie tych prac, a DGLP wyraziła zgodę na sprzedaż obiektu. Natychmiast jednak otrzymała protest w tej sprawie podpisany przez PTL, SITLiD, ZLP w RP, „Solidarność”, Światowy Związek Żołnierzy AK i leśników-kombatantów LP.
Margonińczycy, wsparci tymi autorytetami, proponują otwarcie w pałacu domu leśnika seniora.
Partyzanci do tablicyNaukę w Margoninie rozpoczynali w czterdziestu kilku.
Mieli po 16 – 25 lat i doświadczenie okupacyjnej poniewierki za sobą. Niektórzy walczyli w partyzantce.
Załącznik:
Komentarz: Zenon Adamczewski - jeden z trójki żyjących absolwentów Margonina z roku 1947
Dyrektor Zenon Adamczewski.jpg [ 40.98 KiB | Przeglądane 58994 razy ]
Zenon Adamczewski, wysiedlony z poznańskiego, został gajowym w podkarpackim Nadleśnictwie Kołaczyce, a podczas akcji „Burza” uczestniczył w rozbiciu gestapowskiego konwoju pod Gilową Górą.
Ryszard Augustyn pełnił koło Józefowa funkcję łącznika w oddziale AK dowodzonym przez Stanisława Makucha PS. Kruk, absolwenta Margonina. Czesław Bielski był robotnikiem leśnym i członkiem Batalionów Chłopskich w rodzinnym Ciechanowskiem.
Zenon Kowalczyk z Lubelszczyzny, zatrudniony w obecnym Nadleśnictwie Gościeradów, stracił rodziców w trakcie mordów dokonywanych przez Ukraińców z dywizji SS „Galizien”.
Stefan Kuczyński, warszawianin, walczył u „Szarego” w kieleckim.
Jerzy Mokwiński z Wołynia zatrudnił się w dawnym Nadleśnictwie Reczków i służył w AK, w lasach koneckich.
Bogusław Szmurło, urodzony w Iłży, był w BCh i brał udział w bitwie pod Gruszką.
Józef Świętanowski z Polesia pracował w Nadleśnictwie Kalwaria Zebrzydowska, będąc jednocześnie konnym łącznikiem partyzantów. Włodzimierz Żróbik spod Warszawy uciekł z transportu NKWD, by w szeregach I Armii WP walczyć na Wale Pomorskim i zdobywać Kołobrzeg.
Tekst i zdjęcia: Marek Kwiatkowski.
17.12.2012 odbył się pierwszy przetarg na sprzedaż pałacu w Margoninie, park oraz budynki towarzyszące - wg protokołu Nadleśnictwa Podanin cena wywoławcza wynosiła 4 026 000 złotych, ale z uwagi na brak ofert będzie zapewne obniżana …do skutku.